„Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Esroma; Esrom ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse ojcem króla Dawida…
Tak więc od Abrahama do Dawida jest w sumie czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.”
W rodowodzie Jezusa uderza mnie różnorodność i równość ludzi, którzy go tworzą. Różnorodność, ponieważ są w nim wielcy prorocy, ale też mniej znane postacie. Mówiąc mniej znane to mam na myśli, że ja osobiście do końca nawet nie wiem kim są i czy dokonali coś wielkiego.
Równość, ponieważ każda z tych osób jest równie ważna. Czy ktokolwiek z nich zdawał sobie sprawę, jak ważni są w planie Bożym? Przecież każdy z nich wspólnie tworzy rodowód Jezusa- jeśli zabrakłoby jednego z tych ojców to cały rodowód by się skończył przedwcześnie. Co by było wtedy?
Często zapominamy jak bardzo nasze życie może mieć wpływ na drugiego człowieka. Czy to mowa o naszych dzieciach, czy znajomych lub rodzinie. Głosząc Ewangelie i rozmawiając o naszym Bogu możemy mieć wielki wpływ na życie osoby, z którą rozmawiamy. Nie znamy owoców tych rozmów, może ich nie zobaczymy na własne oczy, ale wiem jedno – że Pan Bóg zawsze wyciągnie dobro jeśli żyjemy w prawdzie z Nim i kierujemy się miłością.
Zastanawiam się dzisiaj, jaka jest moja rola w planie Bożym i jak się mną Pan posłuży. Którym ogniwem jestem w tym łańcuchu pokoleń bądź wydarzeń, które zaowocują w niewiadomym mi czasie. Z jednej strony przeraża mnie myśl tej wielkiej nieznanej mi odpowiedzialności, ale pokornie tak jak święty Józef, słucham i staram się wypełniać Bożą wolę.