„Wtem jacyś mężczyźni, niosąc na łożu człowieka, który był sparaliżowany, starali się go wnieść i położyć przed Nim. Nie mogąc w żaden sposób go przenieść z powodu tłumu, weszli na płaski dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem na sam środek, przed Jezusa. On, widząc ich wiarę, rzekł: «Człowieku, odpuszczone są ci twoje grzechy».
W dzisiejszej Ewangelii Jezus przychodzi z odpuszczeniem grzechów i uzdrowieniem do sparaliżowanego człowieka.
Paraliż, czyli niemoc, brak samodzielności, uzależnienie od innych, jest bardzo trudnym doświadczeniem. Ja nie umiem i nie chcę sobie tego wyobrażać, bardzo cenię niezależność i swobodę.
Wydaje się, że nieodłącznym atrybutem paralityka było łoże. Łoże, na którym leżał, był noszony i spuszczony przez dach do Pana. Z jednej strony jest to środek, który pozwala mu się przemieszczać i przy pomocy przyjaciół dotrzeć do Jezusa. Z drugiej zaś jest swoistym więzieniem, bo te cztery ramy to jakby cały świat paralityka. Łoże musi go często uwierać i męczyć.
Zastanawiam się, jakie są ramy mojego świata, które męczą i ograniczają? Co jest moim łożem, które uwiera i bez pomocy bliskich bardzo ciężko znieść?
Jest to monotonia życia, pędzący czas, cierpienie bliskich, czy emigracja.
Jezus uzdrawiając sparaliżowanego mówi: “wstań, weź swoje łoże i idź do domu.”
Człowiek bierze to wszystko, co go ograniczało i męczyło, ale teraz uzdrowienie daje mu kontrolę i siłę by to nosić.
Jezu, dziękuje Ci, że dzięki Tobie mogę wrócić do domu i cieszyć sie moim życiem, takim jakie ono jest.