Bóg przedziwnie umiłował noc, jest „cicha noc”, „święta noc” i jest ta najważniejsza „Wielka Noc”.
Zmartwychwstanie, „czynię wszystko nowe”, to dzień kiedy wszystko nabiera sensu. To, co bez miary, z bezdroży, w gwarantowanym braku wyjścia, zostało odmienione i przeprowadzone do życia wiecznego.
Kiedy zaszło słońce i wydawało się, że ponownie noc zawładnęła nad światem, pojawiło się Światło, które rozproszyło tą całą bezradność, ten cały bezdech stworzenia.
Wieczorna liturgia rozpoczęła się po zachodzie słońca, zebraliśmy się przy ogniu, które poświęcone rozpaliło Paschał – świecę, która wprowadziła nas do świątyni.
Po wysłuchaniu czytań, które przypominały nam, jak Bóg troszczy się nas, po ponad 40 dniach radośnie zaśpiewaliśmy „Alleluja”. Odnowiliśmy przyrzeczenia chrzcielne, odnowiliśmy w sobie to, do czego zostaliśmy powołani i wybrani, by na końcu wyjść i obwieścić światu na ulicach Manchester, że „w Tobie Panie zaufałem i nie zawstydzę się na wieki”.