Rzekła do Niego kobieta: „Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać”. A On jej odpowiedział: „Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj”. A kobieta odrzekła Mu na to: „Nie mam męża”. Rzekł do niej Jezus: „Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem: To powiedziałaś zgodnie z prawdą”.
To, co najbardziej mnie tutaj porusza to prawda, szczera, być może trudna i bolesna. Przed Bogiem albo stajemy w prawdzie, albo Go okłamujemy. Trzeciej możliwości nie ma.
Ta kobieta mimo pogmatwanego życia, mimo że zaliczała kolejne nieudane związki, wpadki, konkubinaty, być może zdrady i niewierności, nie została przez Jezusa zganiona, przegoniona, przeklęta itd. Była to jej spowiedź, ta studnia to konfesjonał, ta scena to jej sakrament.
Nikt nie zostanie przez Boga odrzucony, jeżeli stanie w prawdzie, w duchu i w prawdzie, w pokorze i szczerości. Przyjdźcie do mnie wszyscy, a prawda was wyzwoli.
Jeżeli w spotkaniu z Bogiem zapragnę coś skłamać, ukryć, to lepiej dać sobie spokój. W gruncie rzeczy to nie Boga oszukujemy lecz samych siebie.